sobota, 4 marca 2017

One Shot Leonetta: Pokochaj mnie...


" Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich"
One Shot Leonetta: Pokochaj mnie...
Każdy kiedyś przeżywał swoją młodość, jedni lepiej inni gorzej. Jedni szalenie inni w spokoju. Jednak mimo wszystko, każdy w młodości popełnił błędy, których nie dało się odkręcić. Dzisiaj opowiem wam historię 18-letniej Violetty Castillo. Violetta to córka znanego biznesmena Germana Castillo oraz słynnej projektantki mody Marii Castillo. Dokładnie 9 miesięcy temu Violetta postanowiła zaszaleć, za namową Ludmiły- swojej przyrodniej siostry, poszła na imprezę. To właśnie na tej imprezie przeżyła swój pierwszy raz z Leonem Verdasem- szkolnym podrywaczem, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Dwa miesiące później Violetta dowiedziała się, że podczas tej pięknej i feralnej nocy spełniło się jedno z jej przyszłych marzeń.  Violetta zaszła w niespodziewaną ciążę... Zaraz po tej informacji rodzice Violetty spotkali się z Leonem i jego rodzicami, gdzie Leon wyrzekł się ich wspólnego dziecka. Violetta nie mogła się pogodzić z jego zachowaniem i wyjechała z Buenos Aires. Zamieszkała u swoich dziadków w stolicy Portugalii- Lizbonie. Dzisiaj wraca do Buenos Aires wraz ze swoją miesięczną córeczką Aną. Violetta po raz pierwszy od wyjazdu wraca do rodzinnego miasta. Zwykle to rodzice ją odwiedzali, ale ze względu na natłok obowiązków nie mogli tego zrobić. Dodatkowo już za kilka dni mama 18-letniej Violetty kończy swoje 42 urodziny i dziewczyna postanowiła zrobić jej niespodziankę. O jej przyjeździe nie wie dużo osób, tylko najbliższe jej osoby, czyli tata, Ludmiła, jej najlepsze przyjaciółki- Francesca  i Camilla oraz jej najlepszy przyjaciel od piaskownicy Maxi. Mimo wszystko Violetta chciała aby Leon poznał swoją córkę, chociaż z opowieści jej znajomych wynika, że wiedzie beztroskie życie jak zawsze zresztą. Ale nie przedłużajmy dalej i przenieśmy się do teraźniejszości....
 Violetta wraz ze swoją córeczką wyszły z lotniska, przed nim czekał na nią jej ojciec. Dziewczyna od razu mocno się do niego przytuliła. Jej córeczka grzecznie spała w nosidełku, ze względu na to, że jest tak malutka podróż kilkanaście godzin nie wpłynęła na nią zbyt dobrze. Po chwili rozmowy Violetta i jej ojciec wsiedli do samochodu. Od razu pojechali do domu, Violetta chciała położyć córeczkę w wygodnym łóżku, a sama chciała jak najszybciej zobaczyć się z najbliższymi. I tak też się stało, dwie godziny później wszyscy byli w rodzinnym domu Violetty i spędzali wspólnie czas. Rozmawiali o wszystkim co działo się do tej pory, mieli tak dużo do nadrobienia. W końcu przez te ostatnie 7 miesięcy nie widzieli się ani razu.
- A Leon?- spytała w pewnym momencie szatynka. Mimo, że nadal z bólem wspomina jego ostatnie słowa chciała wiedzieć co u niego, w końcu jest ojcem jej córeczki.
- Co Leon?- spytała brązowooka blondynka Ludmiła.
- Co u niego- powiedziała i napiła się soku.
- Nic nowego, dużo się nie dzieje. Imprezuje, pije, pali, zalicza panienki co noc, wszystko po staremu- powiedziała Ludmiła. Mimo, że w środku duszy Violetta go nienawidziła zabolały ją słowa jej przyrodniej siostry. Z jednej strony nienawidziła go, jednak z drugiej uczucie, którym go darzy gdzieś tam głęboko w niej jest.
- Rzeczywiście nic nowego- westchnęła.
- Nie zamartwiaj się nim- powiedziała Francesca przytulając przyjaciółkę.- Nie jest wart ani jednej twojej łzy.- dodała.
- Nie będę przez niego płakać, mam za sobą dość przepłakanych nocy w Portugalii- powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
- Parę razy pytał o ciebie- powiedział Maxi, ale Camilla od razu uderzyła go w ramie.
- Miałeś tego nie mówić- powiedziała Camilla.
- Powinna wiedzieć, że mimo wszystko interesował się nią.- powiedział Maxi.
- Interesował?- prychnęła.- Ale ty jesteś cyniczny. Interesował jasne... Zapytał o nią, a wieczorem jak gdyby nigdy nic imprezka i kolejna panienka.- dodała ironicznie.
- Przestańcie oboje!- krzyknęła Ludmiła.
- Spokojnie Lu, to jego życie, niech robi z nim co chce- powiedziała Violetta, chociaż sumienie podpowiadało jej coś innego. Najchętniej wybiegła by teraz z domu, znalazła go i szczerze powiedziała mu co o nim myśli.
- O co konkretnie pytał?- spytała po chwili ciszy.
- Ogólnie powiedział Maxi, ostatnio pytał czy już urodziłaś.- powiedział Maxi, a w mojej głowie i sercu zapaliła się iskierka nadziei.
- Powiedziałeś mu prawdę?- spytała.
- Chciałem, ale ty kazałaś nic mu nie mówić, więc powiedziałem, że na razie nic mi o tym nie wiadomo- powiedział.
- I dobrze, nie chce jego nagłej litości- powiedziała, chociaż sama w to nie wierzyła. Po chwili ciszy grupka przyjaciół zmieniła temat. Violetta nie chciała, aby przyjaciele zobaczyli, że nadal ma nadzieję co do zmiany Leona, która jednak mimo wszystko może nigdy nie nadejść. Następnego dnia Violettę obudził płacz jej córeczki, która dawała znak, że już nie śpi. Violetta przeciągnęła się i spojrzała na córeczkę, która spała obok niej. Delikatnie pocałowała ją w czółko i nakarmiła ją. Potem ją przewinęła i zaniosła do mamy na dół, a sama wróciła na górę i wykonała poranne czynności. 

Po zjedzeniu śniadania Violetta zabrała torebkę i wyszła sama z domu. Postanowiła przejść się ulicami Buenos Aires, trochę powspominać. Jej mama została z Aną w domu, więc mogła iść spokojnie i rozmyślać o przeszłości i przyszłości. Violetta szła powoli przez park, zawsze wieczorami lubiła chodzić sama i marzyć. Tak było też teraz różnicą była tylko pora dnia. Po około 15 minutach Violetta usiadła na jednej z ławek. Spojrzała w niebo i zamknęła oczy. Zaczęła myśleć o Leonie, nie było dnia, żeby nie pojawił się w jej umyśle. Tym razem z jej oczu poleciała łza, którą szybko starła. W pewnym momencie przerwał jej rozmyślenia męski głos. To był jego głos, Violetta od razu go rozpoznała. Szybko rozejrzała się i dostrzegła, że wraz z grupką przyjaciół, w tym również Maxi, Fran, Camilla i Ludmiła zbliżają się do jej ławki. Pośpiesznie wstała i szybko zaczęła odchodzić, aby jej nie zauważyli. Szła przed siebie nie zwracając uwagi na nic. Chciała tylko,aby nikt jej nie rozpoznał i nie spotkała się z Leonem. Nie umiałaby spojrzeć mu w oczy, ani z nim porozmawiać.
- Muszę wracać- powiedziała Ludmiła.
- Dopiero co przyszliśmy- powiedział Diego.
- Mam kilka rzeczy do zrobienia, muszę kupić jakieś dziecięce rzeczy, zabawki.- powiedziała, po chwili uświadomiła sobie, że właśnie powiedziała o pobycie Violetty w Buenos Aires.
- Dziecięce ubrania i zabawki?- spytał Federico.- Kochanie chyba nie spodziewamy się dziecka nie?- powiedział.
- Co? Zwariowałeś Federico!- krzyknęła Ludmiła.- Ja i dziecko nie wchodzi w grę, nie teraz- powiedziała. - Nie zniszczę sobie życia tak jak Violetta- dodała.- Sorry Leon, taka prawda- powiedziała po chwili patrząc na przyjaciela. 
- To dla kogo to?- spytała.
- Dla Violetty- powiedziała.- Yyyy lecę do niej wkrótce i chcę coś mieć dla maluszka- dodała pośpiesznie.
- Violetta urodziła?- spytał Leon.
- Nie... Nie wiem, ale niech już ma jakieś wsparcie, skoro ojciec dziecka ma wszystko gdzieś. - powiedziała.- Musze iść, już i tak za dużo powiedziałam.- dodała i szybko odbiegła.
Słowa Ludmiły nie dawały Leonowi spokoju. To jej nagłe zmieszanie bardzo go zastanawiało. Postanowił sprawdzić, czy Violetta na prawdę jest w Buenos Aires. Zaczął sprawdzać jej portale społecznościowe, jednak nie znalazł tam żadnej odpowiedzi. Postanowiła więc pójść do jej domu, wiedział jednak, że nie może zobaczyć go ojciec Violetty, bo od razu by go wyrzucił. Leon stał przez godzinę pod domem Violetty i czekał, aż rodzice Violetty wyjdą z domu. Tak też się stało, oboje jak co dzień pojechali do pracy. Leon miał obawy co do tego spotkania jednak chciał wiedzieć, czy Violetta wróciła do rodzinnego domu. Po chwili bicia się z własnymi myślami zapukał do drzwi i odwrócił się do nich tyłem. Po chwili drzwi otworzyły się, Leon odwrócił się i zobaczył Violettę. Jego przypuszczenia okazały się prawdziwe. Od kilku dni jego znajomi zachowywali się dziwnie i już wiadomo dlaczego. Próbowali ukryć przed nim fakt, że Violetta wraca do Buenos Aires. Z twarzy szatynki jego wzrok powędrował na brzuch, którego nie było... Dla Leona było jasne, że Violetta urodziła jego dziecko.
- Cześć.- powiedział po chwili.
- Cześć. Co ty tutaj robisz?- spytała.- Jeżeli przyszedłeś do Lu to nie ma jej- dodała.
- Przyszedłem do ciebie.- powiedział.- Właściwie to potwierdzić swoje przypuszczenia i okazały się one słuszne.- dodał.- Chciałem wiedzieć, czy na prawdę wróciłaś do Buenos Aires- powiedział.
- Tylko na urodziny mamy, raczej nie zostanę tutaj na stałe- powiedziała.
- Przejdziemy się?- spytał.
- Nie mogę...- powiedziała Violetta, chciała ukryć fakt, że ich córka również jest w Buenos Aires, ale tym pytaniem wszystko stało się jasne.
- Nie mogę...- dodała po chwili.- Ana nie może zostać sama.- powiedziała.- Jeżeli chcesz wejdź- dodała otwierając szerzej drzwi. Leon po chwili wszedł do środka. W salonie zauważył małą dziewczynkę leżącą na dywanie i przytulającą misia. Dla niego wszystko stało się jasne. Po raz pierwszy zobaczył swoją córkę... W tym momencie uświadomił sobie, że został ojcem małej, słodkiej dziewczynki. 
- Kiedy urodziłaś?- spytał.- Dlaczego wszyscy to przede mną ukryli?- spytał i odwrócił się w stronę Violetty. 
- Miesiąc temu.- powiedziała.- Nie mówili bo nie chciałam, żebyś wiedział. Nie chciałam psuć ci informacją o zostaniu tatusiem twojego dotychczasowego idealnego i beztroskiego życia. - dodała.
- Mam prawo wiedzieć.- dodał.
- Nie jestem tego taka pewna, wyrzekłeś się własnej córki w dniu kiedy dowiedziałeś się, że będziesz ją miał.- powiedziała patrząc na dziewczynkę.
- Zrobiłem to, ale byłem młody i głupi. Nie docierało to do mnie.- powiedział.
- To i tak cię nie usprawiedliwia, zrobiłeś to- powiedziała.
- Wiem, że to nie jest usprawiedliwienie, ale zawsze mogę udowodnić ci, że się zmieniłem.- dodał.
- Nie, Leon... Odpuść, nie chcę bardziej cierpieć.- powiedziała.- Lepiej idź, proszę.- dodała. Leon spojrzał na dziewczynkę i podszedł do niej. Ana od razu uniosła swoje brązowe oczka i spojrzała na niego, uśmiechnęła się ukazując swoje dołeczki, które miała właśnie po nim. Delikatnie pogładził dziewczynkę po główce i wstał. Wyszedł z domu Violetty i udał się w stronę swojego domu. Violetta od razu po jego wyjściu rozpłakała się. Nie widziała go tyle czasu, zawsze wyobrażała sobie, że da mu tę drugą szansę. Jednak, gdy nadszedł ten dzień nie umiała tego zrobić. Zrobiła zdjęcie Anie i wysłała Leonowi z podpisem:
*** Pokochaj mnie....***
Nie planowała tego, ale jego wyjście zabolało ją jeszcze bardziej. Była wstanie wybaczyć mu wszystko, jego codzienne zdrady, imprezy, to, że go nie było, byle żeby teraz już był. Jednak poczucie winy i myśl, że ta szansa przepadła nie dawały jej spokoju. Nie liczyła na pozytywną reakcję z jego strony. Jednak mimo wszystko jak zawsze w głębi serca miała nadzieję, która nigdy jej nie opuszczała...
*** Kilka dni później...
Od ostatnich wydarzeń Violetta nie spotkała Leona ani razu. Powoli zaczynała wierzyć, że ich ostatnia rozmowa była tą, która miała zmienić ich życie na lepsze, a zrobiła zupełnie inaczej. Tego dnia Violetta wyszła razem ze swoją córeczką na spacer. Była sobota, zapowiadał się piękny dzień, a Violetta nie chciała go zmarnować. Zabrała córeczkę do parku. Usiadła na ławce i delikatnie kołysała wózek. W jej głowie nadal widziała Leona, wspominała dzień, w którym ostatni raz się widzieli. Jej ostatnia nadzieja wygasała, ona i Leon nigdy nie stworzą rodziny dla ich córeczki, być może mała nigdy nie zobaczy swojego taty. Los nie sprzyjał młodej szatynce, inaczej wyobrażała sobie swoje życie. Jednak zawsze wspominała słowa swojej babci- nie zawsze idzie wszystko po naszej myśli. Los poddaje nas na różne próby, aby pokazać nam nasze słabości i to z czym nie umiemy sobie poradzić chociaż sami uważamy inaczej... W pewnym momencie jej rozmyślenia przerwał męski głos... głos Leona... Violetta otworzyła oczy i zobaczyła Leona, który uśmiechał się do ich córeczki.
- Może dzisiaj twoja mamusia porozmawia ze mną normalnie- powiedział uśmiechając się do dziewczynki.
- Może dzisiaj tatuś powie coś sensownego- powiedziała Violetta uśmiechając się do szatyna.- Mów- dodała.
- Przejdźmy się.- powiedział.
- Skoro tak będzie ci łatwiej powiedzieć cokolwiek co mnie nie zaboli to okey- powiedziała Violetta i wstała. - Tylko mów, bo nie chcę iść w ciszy- dodała.
- Daj mi szansę.- dodał idąc obok niej i spoglądając na ich córeczkę.
- Ja na prawdę jestem w stanie zmienić swoje życie, uświadomiłem to sobie kilka dni temu, gdy zobaczyłem naszą córeczkę po raz pierwszy. Od twojego wyjazdu wyobrażałem sobie co by było gdybym nie spanikował i nie powiedział tego co powiedziałem. Ja na prawdę chcę pokochać to maleństwo, chociaż czuję, że kocham je od samego początku. Sama znasz mnie lepiej niż ktokolwiek, wiesz jaki jestem. Nie poddaję się, ale nie zawsze wszystko przychodzi mi z łatwością. Jestem jaki jestem i wiele osób przed tobą próbowało mnie zmienić, jak widać na marne.- powiedział patrząc na nią.- Ale wiem, że dzięki tobie i naszej córeczce moja zmiana w końcu się uda, bo w końcu będzie miała jakiś sens.- dodał.- Wiem, że szansa dla mnie od ciebie to dużo, ale wiem też, że jesteś cudowną osobą o wspaniałym sercu i jesteś wstanie dać mi tę szansę.- powiedział po chwili.
- Dlaczego ty zawsze musisz mieć rację?- spytała.- Leon boję się... Co jeśli dam ci tą szansę, a ty niczego nie zmienisz?- spytała.
- Zmienię, obiecuję... Tym razem już na prawdę- powiedział.
Violetta po chwili namysłu uśmiechnęła się i dodała.- Niech ci będzie, masz ode mnie ostatnią szansę.- Leon od razu uśmiechnął się i przytulił do siebie mocno szatynkę.***
*** Kilka miesięcy później:
Violetta do dzisiaj wspomina dzień, w którym dała Leonowi drugą szansę. Do dzisiaj nie żałuje tej decyzji. Leon dotrzymał słowa i zmienił swoje życie o 360 stopni. Zerwał ze swoimi nałogami- nie chodzi na imprezy ( no może rzadko wychodzi, ale na każdą zabiera Violettę, która wróciła do Buenos Aires), przestał pić ( tak często jak robił to do tej pory, czasami zdarza mu się wypić, ale nie za dużo), rzucił palenie, i co najważniejsze odmienił swoje życie towarzyskie. Teraz najważniejszą kobietą w jego życiu jest Violetta i ich mała córeczka Ana. Leon robi wszystko, aby Violetta na nowo mu zaufała. W pewnym stopniu już mu się to udało. Violetta zgodziła się nawet na kilka wspólnych wyjść tylko we dwoje. Obojgu ten czas dał nadzieję, na to, że mogą stworzyć rodzinę.***


Przed wami One Shot. Prawda jest taka, że od stycznia na blogu nie było nic, a gdy wena mnie naszła napisałam to dzieło w ponad godzinę! Co myślicie? Zaraz zabieram się do rozdziału/ następnego one shota. Zależy na co będę miała wenę. Piszcie co myślicie o moim One Shocie oraz co chcielibyście zobaczyć- rozdział mojej rozpoczętej (dawno) trzeciej historii czy kolejny One Shot! Komentujcie i do zobaczenia! <3 

3 komentarze: