niedziela, 4 września 2016

One Shot Diecesca: Wakacyjna miłość cz.1


One Shot Diecesca: Wakacyjna miłość
,,
Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości."


Niby nie możliwe, a jednak... Niby zwykłe wakacje, a zarazem niezwykłe... Ale zacznijmy od początku... 
Mam na imię Francesca i chcę wam opowiedzieć moją historię... Mam 19 lat i dzisiaj wracam do Włoch... Chociażby nie do końca, jadę na wakacje do dziadków. Kilka lat temu razem z rodzicami wyprowadziliśmy się do Argentyny, a dokładniej do Buenos Aires. Mój tata znalazł lepszą pracę i wszyscy wyjechaliśmy. Po raz pierwszy na wakacje jadę sama, moi rodzice tym razem nie dali rady, ale może to i dobrze... Będę mogła pozwolić sobie na więcej rozrywki. Moi dziadkowie nie są tak stanowczy jak moi rodzice. Po kilku godzinach lotu samolotem wysiadłam z samolotu i po odprawie wyszłam z lotniska. Czekał tam na mnie dziadek razem z babcią. Od razu się do nich przytuliłam, w końcu ostatni raz widziałam ich w święta. Po chwili wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do ich niewielkiego domku na uboczu miasta. Na szczęście miałam szybki dostęp do morza, które kocham. Mogłabym spędzać całe dnie na plaży opalając się, a potem wieczory spędzać w morzu. Dojazd do domku dziadków zajął nam około godzinę. Dużo rozmawialiśmy podczas podróży. Opowiadaliśmy o tym co się dzieje. Dowiedziałam się, że u moich dziadków mieszka jakiś chłopak, jest Hiszpanem i niedawno zginęli w wypadku jego rodzice, a że byli oni najlepszymi przyjaciółmi moich dziadków postanowili się nim zająć. Moi dziadkowie zawsze mieli dobre serce, często w młodości byli tymczasową rodziną zastępczą, gdy np. kogoś rodzice mieli wypadek i przez jakiś okres czasu się nim zajmowali. Niestety już ze względu na swój podeszły wiek nie są w stanie tego robić. Po dojechaniu na miejsce wysiadłam z samochodu i wzięłam swoją walizkę, którą od razu zabrał mi dziadek. Zaśmiałam się i razem z babcią poszłam do jej ogrodu. Uwielbiam podkradać jej owoce prosto z krzaków czy drzew. Zawsze też jej pomagam w obowiązkach domowych jak tylko tutaj jestem i mogę to robić. Zasługują na moją pomoc, zawsze się mną opiekowali odkąd pamiętam zresztą. Podkradłam babci kilka truskawek i pomogłam jej zebrać warzywa do obiadu. Wypytałam też trochę o tego chłopaka, który z nimi mieszka. Ma na imię Diego i ma 19 lat. Aktualnie uczy się w jakimś technikum, nawet nie wiem na jakim kierunku.  Z tego co babcia mówi do miłych osób nie należy. Nie wraca na noc, jest arogancki i samolubny. Niech ja go tylko spotkam to sobie z nim porozmawiam. Nie pozwolę, żeby źle odnosił się do moich dziadków, którzy się nim zajęli, a on nie potrafi tego docenić. Jakiś burak i tyle... Po około 30 minutach poszłam do pokoju, który zawsze był mój, gdy tutaj przyjeżdżałam i położyłam się. Byłam zmęczona podróżą, więc szybko zasnęłam. Spałam około 2 godziny. Usłyszałam krzyki z dołu pewnie ten cały Diego już wrócił. Czy on chociaż raz nie może się zamknąć i nie odzywać się tak do mojej rodziny? Wstałam szybko i zeszłam na dół, jak się okazało nie trwała kolejna kłótnia między tym chłopakiem a moimi dziadkami. On po prostu rozmawiał z kimś przez telefon. Gdy mnie zobaczył od razu skończył rozmowę. 
- Cześć, jestem Francesca- powiedziałam i podeszłam do niego.
- Cześć, Diego- powiedział i delikatnie się uśmiechnął, co ja również odwzajemniłam uśmiechem. 
- Słyszałam, że moi dziadkowie się tobą teraz zajmują- powiedziałam.
- Tylko do czasu, aż nie skończę szkoły, nie będę mógł iść do pracy i sam na siebie zarobić- powiedział.
- Słuchaj, wiem, że może nie powinnam, ale co nieco od nich słyszałam o tobie. Wiem o stracie rodziców, wiem, że nie jest ci ciężko, ale nie chcę żebyś w jakiś sposób, źle ich traktował, czy się do nich odnosił.- powiedziałam na co chłopak najwyraźniej się nieco zdenerwował.
- W jednym masz rację, nie powinnaś- powiedział.- Nie wiesz jak to jest stracić rodziców, jak to jest, gdy własna rodzina nie chce się tobą zająć, bo niby masz już to 19 lat i możesz sam o siebie zadbać, chociaż tak nie jest, bo nie jesteś w stanie i się uczyć i pracować.- dodał.
- Przepraszam, nie chciałam cię w żaden sposób urazić.- dodałam od razu. Nie wiedziałam, że zwracając mu uwagę w najbardziej delikatny sposób i tak mogę go urazić. 
- Po prostu sobie daruj swoje dobre rady i wszystko, nie potrzebuję tego.- dodał i odszedł.  Westchnęłam tylko i poszłam  do babci, która była w kuchni. Pomogłam jej nakryć do stołu i dokończyć obiad. Postanowiłam zajść zawołać Diego, może innym razem będę miała okazję z nim normalnie porozmawiać. Zawołałam go, ale jak widać, był tak urażony tym co powiedziałam, że nie zszedł na dół. Zrobiło mi się przykro, bo wiem, że babcia jest bardzo delikatna i ją to w pewien sposób zabolało. No cóż, ja go nie zmienię, chociaż jest całkiem niczego sobie, spodobał mi się. Może za tą całą maską jest całkiem inny. Po prostu po stracie rodziców, jest wrogo nastawiony do świata. Na jego miejscu też bym taka była. W pewien sposób go rozumiem. Może podczas mojego pobytu tutaj dojdę z nim do chociaż małego porozumienia, bo nie chciałabym wyjechać stąd z niczym. 
Następnego dnia wstałam około 9 i poszłam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności i zeszłam na dół do kuchni. Spotkałam tam Diego, uśmiechnęłam się delikatnie i zrobiłam dla nas kawę.
- Jak spałeś?- spytałam, ta cisza była bardzo niezręczna i musiałam coś powiedzieć, bo bym zwariowała.
- Dobrze, a ty?- spytał.- Co zjesz na śniadanie?- spytał.
- Też, w sumie to nie wiem, wszystko jedno.- powiedziałam zasypując i zalewając kawę wodą. Chłopak zajął się przygotowaniem śniadania, chciałam mu w tym pomóc, ale on się nie zgodził, więc usiadłam przy stole i przyglądałam mu się z lekkim uśmiechem. Widziałam, że on też co chwilę się uśmiechał co prowadziło u mnie do jeszcze większego uśmiechu... Nie! Chwila..., Stop... Nieee to nie możliwe.... Czy ja się w nim zakochałam? Oby nie... To nie może się stać... Francesca zejdź na Ziemię....!



Tak oto prezentuje się kolejny One Shot na moim blogu, już wkrótce kolejna część. Co do rozdziału, na razie nie mam pomysłu, więc będę dodawała One Shoty, póki nie najdzie mnie wena na rozdział :) 

3 komentarze: