wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział 25!



,, Juntos Para Siempre"
,, Miłość bez wzajemności zawsze jest najsilniejsza".
*** Kolejny dzień 7:30, Leon:
Rano wstałem i ubrałem się w to co miałem wczoraj, ponieważ nie mogłem wejść do sypialni. Poszedłem na dół i ubrałem się. Wyszedłem z domu i pojechałem do pobliskiego sklepu. Przy okazji szukałem jakiejś kwiaciarni, chciałem przeprosić Violettę. Dziewczyny przekonywały mnie, że to nie prawda, a te zdjęcia to photoshop, ale one na takie nie wyglądały. Wysłałem je koledze, który miał dla mnie sprawdzić czy te zdjęcia są autentyczne, czy przerobione. Miałem nadzieję, że jest to photoshop, nie wiem co będzie jak okaże się, że te zdjęcia są prawdziwe. Pojechałem do sklepu i zrobiłem drobne zakupy. Potem pojechałem do kawiarni, była jakieś 20 minut drogi od naszego domku. Zaraz po zakupach wróciłem do naszego domku***
*** W tym samym czasie, Violetta:
Rano obudziłam się w okropnym humorze i stanie. Czułam, że mam spuchnięte oczy, a do tego miałam mdłości. Pewnie zjadłam coś zepsutego. Szybko pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Okropnie się czuję. Szybko się ogarnęłam i poszłam do sypialni. Położyłam się i okryłam kocem. Strasznie źle się czuję, jest mi nie dobrze, mam mdłości. Nikomu tego nie życzę.... Po kilku minutach usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Wiedziałam, że to Leon więc nawet nie wstawałam. Odwróciłam się tyłem do drzwi i zamknęłam oczy. Fatalnie się czuję, potrzebuję teraz Leona obok siebie, ale mu tego nie powiem. Nagle poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Leona.
- Stało się coś?- spytałam.
- Chcę cię przeprosić- powiedział,a ja usiadłam opierając się o ścianę.
- Coś nowego- powiedziałam.
-Skarbie nie chciałem, żeby to tak wyszło. Wiem jestem idiotą, że od razu uwierzyłem w te cholerne zdjęcie. Możesz mnie teraz okrzyczeć, wyrzucić, powiedzieć co chcesz i wszystko- powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
- Powinnam tak zrobić- powiedziałam.- Ale za bardzo cię kocham, żeby to zrobić- dodałam i przytuliłam się do niego.
- Mam coś dla ciebie- powiedział i dał mi kwiaty.
- Dziękuję- powiedziałam i wzięłam je do ręki.
- Zrobię ci śniadanie- dodał i wstał.
- Nie, Leon nie- powiedziałam szybko.
- Dlaczego?- spytał i usiadł obok, mnie, a ja odłożyłam kwiaty na bok.
- Strasznie mnie mdli, wymiotuję, nie zjem nic- powiedziałam.
- Ale coś jest nie tak? Grypa żołądkowa?- spytał.
- Nie wiem, chyba tak- powiedziałam.- Zostań ze mną.- powiedziałam i pociągnęłam go na siebie.
- Skoro nalegasz- powiedział i czule mnie pocałował, a ja oddałam pocałunek.***
*** W tym samym czasie, Buenos Aires, Francesca:
Rano pojechałam do sklepu wychodząc poczułam jak ktoś mocno i agresywnie pociągnął mnie za rękę i przyparł do ściany. Był to Alex.
- Czego chcesz?- syknęłam- Puszczaj kretynie- powiedziałam.
- Gdzie twoja przyjaciółeczka pojechała?- spytał.
- Nie twój interes- powiedziałam.- Zostaw ją w spokoju, bo pożałujesz- dodałam.
- Hahahaha- prychnął.- I co ty mi coś zrobisz?- spytał. - Jakoś nie specjalnie się boję- powiedział kpiąc.
 -Ja nie, ale są osoby, które nawet mogą cię zabić, jak nie zostawisz Violetty w spokoju- powiedziałam.
 - Jej mąż?- spytał.- Jest sławny nie zrobi tego- powiedział.
- Znajomi jej ojca- powiedziałam.- Jeden telefon do nich i jesteś martwy- dodałam.
- Już się boję- powiedział kpiącym głosem.
- Uważaj, bo się to dla ciebie źle skończy kretynie- dodałam i kopnęłam go w brzuch. Szybko pobiegłam do samochodu i odjechałam do domu. Co za kretyn.... Nigdy go nie lubiłam, w ogóle nie rozumiem jak Viola mogła kiedyś z nim być. Przecież to skończony palant...*** 
*** Kilka godzin później, Leon:
Razem z Violettą siedzimy w salonie. Co jakiś czas Violetta chodzi do łazienki i wymiotuje. Bardzo się o nią martwię, jeżeli jej to nie przejdzie to pójdziemy do lekarza. Muszę to wyjaśnić, bardzo się o nią boję. 
- Lepiej?- spytałem, gdy wróciła.
- Nie, coraz gorzej- powiedziała siadając obok mnie.
- Jutro idziemy do lekarza- powiedziałem.
- Co?- spytała.
- Jutro idziemy do lekarza- powtórzyłem.
- Nie Leoś- powiedziała.
- Dlaczego?- spytałem.
- To nic poważnego- powiedziała.- Pewnie się czymś zatrułam- dodała.
- A jeżeli nie?- spytałem.
- No chyba nie myślisz, że jestem jakoś poważnie chora- powiedziała.
- No nie, ale lepiej się zbadać i wiedzieć- powiedziałem.
- Na pewno jutro lub pojutrze mi to przejdzie i będzie okej- powiedziała.
- A jak nie będzie?- spytałem.
- To wtedy pójdę z tobą do tego lekarza, żebyś był spokojny- powiedziała.
- No i dobrze- powiedziałem i czule ją pocałowałem.***
*** Kilka dni później, Violetta:
Dzisiaj jest ostatni dzień mojego i Leona pobytu na wakacjach. Martwię się, bo nie chcę wracać do Buenos Aires. Nie chcę znowu spotkać Alexa i znowu słuchać jego gróźb. Moje mdłości trochę ustały, ale nie w 100%. Mam pewne podejrzenia co do tego, ale mam nadzieję, że się nie potwierdzą. Nie jest to zbyt dobry moment. Moje podejrzenia to tylko moje podejrzenia. Jak wrócę do Buenos Aires muszę iść do lekarza i potwierdzić moje podejrzenia. Nie chcę narazie mówić nic Leonowi, bo to o czym myślę to jego największe marzenie. Wiem, że gdyby okazało się, że jednak nie to na pewno byłby rozczarowany. Leżę na łóżku,a nagle moje przemyślenia przerywa Leona.

- Co jest tak ważnego, że mi przerywasz?- spytałam.
- Spakowałaś się?- spytał.
- Nie- powiedziałam.- Nie mam sił, dalej źle się czuję- dodałam.
- Rano mówiłaś, że jest dużo lepiej- powiedział.
- No ale to było rano- powiedziałam.
- A tak na prawdę?- spytał.
- Nie chcę wracać do Buenos Aires- powiedziałam zgodnie z prawdą po chwili.
- Kochanie musimy wrócić- powiedział.
- Wiem, Maria na nas czeka, na ciebie studio i praca- powiedziałam.
- No widzisz- powiedział.
- I szara rzeczywistość, gdzie mogę spotkać Alexa- dodałam przewracając oczami.
- Nie martw się już o to zadbałem, żeby trzymał się od was z daleka- powiedział.
- Co zrobiłeś?- spytałam.
- Załatwiłem ci ochronę- powiedział.- Obok domu też będą stać- dodał.
- Żartujesz?- spytałam.
- Nie, chcę żebyście z Marią były bezpieczne jak ja będę w pracy- powiedział.
- No dobrze- powiedziałam. - Dziękuję- dodałam i przytuliłam się do niego. Po chwili odsunęłam się od niego i usiadłam na jego kolanach.
- Leoś- powiedziałam.
- Tak?- spytał.
- Pomożesz mi się spakować?- spytałam bawiąc się jego włosami.
- Słucham?- powiedział.
- Proszę, pomóż kochanej i schorowanej żonie- powiedziałam słodko, na co on się zaśmiał. 
- No dobra pomogę ci- powiedział i wstał razem ze mną, a ja zaczęłam piszczeć, gdy mnie podnosił.
- Ale ty też masz pakować swoje rzeczy nie tylko ja- powiedział.
- Dobrze- powiedziałam i musnęłam czule jego policzek.***



Tak oto prezentuje się rozdział 25! Widzimy się w następnym :)

6 komentarzy:

  1. No to jak ona nie jest w ciąży to ja odpadam. Serio. Hmmm czyżby marzenie Leona się spełniło?
    Alex nachodzi Fran. Idiota. Leon załatwił rodzinie ochronę. Teraz na oenso się przyda jeżeli przypuszczenia się potwierdzą 😁
    Pogodzili się na całe szczęście. Ufff. Leon taki troskliwy martwi się o nią.
    Zajebisty.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny jak zawsze;)
    Czekam na next<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny!Czekam na nxta i potwierdzenie podejrzeń:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze świetny:*

    OdpowiedzUsuń