środa, 23 marca 2016

One Shot Leonetta: Życie to chwila... Cz.3


One Shot Leonetta: Życie to chwila... Cz.3
- Pani mąż przeszedł pomyślnie operacje, nadal jest jednak w śpiączce i nie wiemy kiedy się wybudzi, ponieważ jest bardzo osłabiony. - powiedziała kobieta.
- Dobrze, bardzo dziękuję za informacje. - dodałam i spytałam ją o dokładniejsze informacje, jednak kobieta powiedziała, że to nie jest rozmowa na telefon. Bardzo się tym zaniepokoiłam, bałam się, że Leon może się nie wybudzić... Szybko odgoniłam od siebie te myśli i wstałam. Poszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Zeszłam na dół i zobaczyłam karteczkę od Fran na blacie o treści: " Pojechałam do domu ogarnąć się, przyjadę o 10. Fran." Odłożyłam karteczkę na blat i zrobiłam sobie śniadanie. Zjadłam je oglądając telewizję. Potem posprzątałam po śniadaniu i czekałam na Francescę.***
*** Leon:
Byłem nieprzytomny... Leżałem osłabiony, bardzo osłabiony, nie mam siły na nic. Potrzebuję odpoczynku, długiego odpoczynku, ale nie mogę sobie na niego pozwolić. Violetta jest w ciąży i to ja powinienem się nią opiekować, a nie ona mną. Muszę szybko nabrać sił i się obudzić...***
*** Violetta:
Gdy dojechałam do szpitala razem z Francescą poszłam do pokoju lekarzy. Zapukałam i weszłyśmy do środka. Usiadłyśmy na początku lekarki prowadzącej mojego męża.
- Pani Verdas jak już panią informowałam telefonicznie pani mąż pomyślnie przeszedł długą i skomplikowaną operację. Jednak jest bardzo osłabiony i pozostaje w śpiączce, ponieważ nie ma sił aby się z niej wybudzić. - powiedziała.
- Jak długo może być w tej śpiączce?- spytałam.
- Wszystko zależy od niego. To jest jego decyzja, niestety ja nie jestem pani w stanie tego powiedzieć.- dodała na co ja tylko przytaknęłam i razem z Francescą poszłyśmy do sali w której leżał Leon. Pierwsza weszła Francesca, a potem ja. Fran pojechała do domu, a ja weszłam do sali, w której leżał Leon. Usiadłam obok niego na łóżku i chwyciłam jego dłoń. Patrzyłam na niego nie wiedząc co powiedzieć. Gładziłem delikatnie kciukiem jego dłoń.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam...- wyszeptałam. - Nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakowało przez ten czas.... Mam nadzieję, że szybko się obudzisz.... Potrzebuję cię, bardziej niż kiedykolwiek....- wyszeptałam.- Musisz się obudzić, dla mnie.... Dla siebie.... Dla rodziny.... Dla swojego dziecka....- mówiłam z przerwami ocierając swoje łzy. Przytuliłam się do niego i przymknęłam oczy.***
*** Tydzień później, Violetta:
Kolejny dzień idę do szpitala. Kolejny dzień spędzę przy łóżku Leona, prosząc żeby się obudził, żeby w ogóle się obudził. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Najpierw idę jeszcze do ginekologa na wizytę, a potem pójdę porozmawiać o Leonie.***
*** Godzinę później, Leon:
Od kilkunastu minut jestem przytomny, od tego czasu chodzi obok mnie wielu lekarzy, którzy mnie badają i coś mówią, ale nie rozumiem z tego nic. Po kilku minutach wyszli, a ja patrzyłem w okno. Chciałem zobaczyć Violettę, porozmawiać... Po kilku minutach usłyszałem, że ktoś wchodzi do sali. Spojrzałem w tamtą w stronę i zobaczyłem Violettę, uśmiechnąłem się delikatnie na jej widok. Ona, gdy tylko zauważyła, że jestem przytomny szybko do mnie podeszła i mnie przytuliła, a ja odwzajemniłem uścisk. Poczułem, że zaczęła płakać więc odsunąłem ją delikatnie od siebie i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Nie płacz- powiedziałem i otarłem jej łzy.
- Bałam się, że się nie obudzisz- szepnęła.
- Nie mogłem zostawić ciebie... Przepraszam was -powiedziałem, a Violetta od razu się uśmiechnęła.
- Chciałam ci powiedzieć, ale nie miałam jak- powiedziała.
- Nie szkodzi i tak bardzo się cieszę- powiedziałem z uśmiechem i pogładziłem ją po brzuchu z uśmiechem. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy do wieczora. Bardzo trudno było mi pozbyć się stąd Violetty. Cały czas nie chciała wyjść, ale po 30 minutach mi się udało i wróciła do domu. Zaraz po tym zasnąłem, dalej byłem osłabiony.***
*** Kilka dni później, Violetta:
Dzisiaj Leon wraca do domu, poprosił Diego, aby po neigo przyjechał i przywiózł go do domu. Na jego prośbę nie jechałam już dzisiaj do szpitala. Skoro on tak chce to tak zrobię, nie chciałam się z nim też o taką błachostkę pokłócić. Przygotowywuję właśnie dla nas obiad, ulubione danie Leona. Wiem, że pewnie będzie się czepiał, że gotuje, sprzątam itd., ale to moje zadanie w tym domu, a i tak nie mam nic ciekawszego do roboty.***

*** Ten sam dzień wieczór, Leon:
Leżymy razem z Violettą w naszej sypialni i oglądamy zdjęcia, nasze wspólne i wspominamy wszystko co się wydarzyło.



- Nasze pierwsze wspólne wakacje- powiedziałem.
- Francesca i Camilla cały czas robiły nam zdjęcia- zaśmiała się Violetta.
- Pamiętam do teraz jak krzyczałaś na nie, żeby przestały- zaśmiałem się.
- Ale jak zwykle mnie nie słuchały- również zaśmiała się Violetta.

- Tego zdjęcia za bardzo nie pamiętam- powiedziałem.
- Może to i dobrze- zaśmiała się Violetta.
- Dlaczego?- spytałem.
- Emmm nie ważne- powiedziała.
- Powiedz- powiedziałem.
- To zdjęcie zrobił twój brat, jak byliśmy z nim w pociągu co wracaliśmy z imprezy, wszyscy nie byliśmy trzeźwi- powiedziała.
- Jak bardzo byłem pijany?- spytałem.
- Tak, że tego nie pamiętasz- zaśmiała się Violetta.- Niezłe głupoty wtedy gadałeś- zaśmiała się.
- Nie chcę wiedzieć- zaśmiałem się i wziąłem do ręki kolejne zdjęcie.

- Nie lubię tego zdjęcia- powiedziała Violetta.
- Dlaczego?- spytałem.
- Widzisz jaką mam minę na nim? Nie lubię, gdy ktoś robi mi zdjęcia z zaskoczenia, mam wtedy bardzo dziwne i śmieszne miny- powiedziała.
- Wyglądasz wtedy słodko- powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
- Nie prawda- powiedziała i odłożyła zdjęcie na bok.
- Ejjj, chciałem na to popatrzeć jeszcze- powiedziałem sięgając po zdjęcie.
- Nie- powiedziała i rzuciła je na podłogę. Dała mi do ręki inne zdjęcie.



- Moje najlepsze urodziny w życiu- powiedziała Violetta uśmiechając się do zdjęcia.
- Do dzisiaj pamiętam twoją minę, gdy okazałem się prezentem od Francesci, Camilli, Diego, Maxiego, Nati i Brodueya- powiedziałem.
- Najcudowniejszy prezent jaki w życiu dostałam.- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłem uśmiech.

- Zdjęcie Francesci?- spytałem.
- Tak, z naszych pierwszych wspólnych wakacji, z tych kiedy ciebie spotkałam i to dzięki niej i Cami- powiedziała z uśmiechem.
- Czy ona przypadkiem  nie kazała ci wyrzucić tego zdjęcia?- spytałem i spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
- Kazała, ale ja i tak bym jej co do tego nie posłuchała.- powiedziała.
- Nic nowego- powiedziałem.
-To zdjęcie jest zbyt ładne, żeby je wyrzucać- powiedziała i wzięła kolejne zdjęcie do ręki.

Violetta widząc to zdjęcie zaśmiała się.
- Co cię śmieszy?- spytałem.
- Nigdy nie widziałeś tego zdjęcia prawda?- spytała.
- Nie- powiedziałem.
- Nie wiedziałyśmy, kogo zdjęcie ci wysłać, gdy zaczęłyśmy z tobą pisać. Na początku było śmiesznie, gdy nie wiedziałeś która to Violetta.- zaśmiała się.
- Za każdym razem miałem wrażenie, że ktoś inny pisze  i wcale się nie myliłem- powiedziałem ze śmiechem.- Jakie inne zdjęcia chciałyście mi wysłać?- spytałem.
- Poczekaj poszukam.- powiedziała Violetta i zaczęła je przeglądać.



- To Francesci- powiedziała.
- Chciałyście mnie wrobić- zaśmiałem się.
- Nie- powiedziała.- Tylko trochę podenerwować- zaśmiała się.
- Dalej to robicie- zaśmiałem się.
- Nie prawda- powiedziała.
- Prawda i dobrze o tym wiesz- dodałem. 


- A to była trzecia propozycja- powiedziała.
- I to zdjęcie dostałem- powiedziałem.
- Nie chciałem cię oszukiwać co do mojego wyglądu, chociaż dziewczyny chciały żartować- powiedziała.
- Od samego początku spodobałaś mi się ty, ale za taki żart byłbym wściekły.- powiedziałem.
- Wiem, nawet o najdrobniejszy żart robisz się zły- dodała.
- Taki już jestem i nic z tym nie zrobisz- powiedziałem.
- Nie mam zamiaru- dodała i czule mnie pocałowała. Później przeglądaliśmy jeszcze inne zdjęcie, niektórych sam nie widziałem nigdy na oczy.


  



- A to pamiętasz?- spytała.
- Nasz pierwszy pocałunek...- powiedziałem.- Od niego wszystko się zaczęło- dodałem i czule oraz namiętnie pocałowałem Violettę.

*** Kilka miesięcy później:
Od tamtego czasu Leon codziennie opiekował się Violettą. Przysiągł, że dopóki ich córeczka nie urośnie nigdzie nie pojedzie. Violetta po kilku miesiącach urodziła zdrową córeczkę, której oboje zdecydowali dać na imię Francesca, a na drugie Camilla. Obie ciocie po których dziewczynka otrzymała swoje imiona bardzo się o nią troszczą, jest ich oczkiem w głowie. A Violetta i Leon żyją razem bardzo szczęśliwie, razem w ich domu... Wkrótce planują polecieć do Meksyku i ponownie pójść do miejsc, gdzie wszystko się zaczęło i trwa do dzisiaj....*** 

KONIEC!!

Jak podobał się wam One Shot? Wkrótce pojawi się inny oraz rozdziały opowiadania :)

3 komentarze: